Nie wiem, czy Londyn można nazwać pubową stolicą Europy, ale nawet jeśli to miano przysługuje któremuś z innych miast Zjednoczonego Królestwa, to jednak londyńska liczba piwnych przybytków, może nasuwać takie skojarzenia. Jest ich tu ok 3,5 tysiąca i jak przypuszczam nie bez powodu, aż tyle. Pogodziłam się z myślą, że raczej nie opisze ich wszystkich na moim blondynkowym blogu. Jednak te najbardziej, w mojej ocenie, zasługujące na uwagę będą się tu pojawiać cyklicznie, kwalifikowane w różnych kategoriach. Były więc już najlepsze puby z tajskim jedzeniem (tutaj), był jedyny pub na stacji metra (tutaj), był pub uchodzący za najstarszy (a w każdym razie jeden z nich – tutaj). Niedawno pisałam Wam o najstarszym pubie nad rzeką Tamizą (tutaj). Teraz więc czas na kolejną ważną kategorię – najmniejszy pub w Londynie.
I od razu muszę Was uprzedzić, że, podobnie jak w przypadku pubów uznawanych za najstarsze w tej stolicy, prawo do miana najmniejszego z lokali rości sobie co najmniej kilka piwnych przybytków.
Jednak mój wybór padł na The Dove, który w różnych, mniej lub bardziej wiarygodnych, rankingach plasuje się na ogół na pierwszym miejscu. Ba, londyńska „Gołębica” ma na to nawet odpowiednie kwity i to nie byle jakie, bo od samego Guinnessa. A musicie przyznać, że w pubie nazwisko Guinnessa jest szczególnie na miejscu i brzmi wyjątkowo wiarygodnie. Chodzi oczywiście o słynną Księgę Rekordów Guinnessa, w której pub The Dove został odnotowany jako najmniejsza sala barowa na świecie, dzięki swoim wymiarom: zaledwie 4 stopy na 7 stóp i 10 cali. Jednak uwaga! Kryje się za tym pewien wybieg albo nieścisłość. Otóż ten odpowiednio skromny metraż, który zapewnił „Gołębicy” chlubne miejsce w rankingu dotyczy wyłącznie sali pubowej, jednak sam lokal jest współcześnie znacznie większy (tutaj).
Przytulne schronienie pod skrzydłami Gołębicy
Przyjmuje się, że The Dove znajdujący się pod adresem 19 Upper Mall, Hammersmith, London W6 9TA pochodzi z początku XVIII wieku. Leciwa Gołębica była miejscem wytchnienia dla wielu słynnych postaci. Wśród nich znaleźli się Graham Greene, Ernest Hemingway, Dylan Thomas i William Morris, którzy mieszkali w pobliżu. Podobno James Thompson skomponował tutaj w 1740 roku fragmenty tekstu do „Rule Britannia”. Według lokalnych plotek Karol II romansował i jadał w The Dove ze swoją kochanką Nell Gwynne. A w swojej słynnej powieści The „Water Gipsies” („Wodni Cyganie”) z 1930 roku, jej autor A. P. Herbert opisuje Gołębicę pod fikcyjną nazwą The Pigeons.
Tymczasem próba uporania się z historią tego pubu rodzi więcej pytań niż odpowiedzi. The Dove założono najprawdopodobniej pomiędzy rokiem 1700 a 1790. Jak więc mogło to być XVII-wieczne miejsce schadzek kochanków Karola II i Nell Gwynne? Inna z legend, związana ze szkockim poetą Jamesem Thomsonem głosi, że napisał on słowa do „Rule Britannia” w tym pubie w XVIII wieku. Ale skoro mieszkał w Richmond, to po co miałby udawać się aż tutaj? I czy The Dove w ogóle było w tamtych czasach pubem czy może raczej kawiarnią, jak wynika z niektórych opisów?
Otóż wszystko wskazuje na to, że jednak kawiarnią, w której sprzedawano także alkohol. W tamtych czasach Hammersmith było w opłakanym stanie, więc właściciel tego miejsca prawdopodobnie zmienił ofertę, aby przyciągnąć doń większą część mieszkańców.
Śmierdząca afera z udziałem królowej
Jednym z powiązań historycznych, które wydaje się prawdopodobne, jest to, że w 1820 roku Gołębica była miejscem, do którego można było się udać, aby podpisać petycję popierającą królową. Chodzi o Karolinę z Brunszwiku, która ze względu na swą popularność wśród poddanych, w oczach niektórych może uchodzić za pierwowzór Diany. Jednak w przeciwieństwie do „królowej ludzkich serc” miała ona pewne problemy z higieną osobistą (choć jedynym tego potwierdzeniem mogą być słowa jej małżonka, a skoro w tamtych czasach nikt nie kąpał się przesadnie często, to w gruncie rzeczy słaby argument).
Tak czy inaczej, lekko cuchnąca Caroline była żoną księcia regenta, który ostatecznie został Jerzym IV. Przyszły monarcha od początku nie był entuzjastycznie nastawiony do swojej narzeczonej, zgodził się ją poślubić tylko dlatego, że miał poważne długi i ponieważ jego niemiecka kandydatka na żonę uchodziła za dość bystrą. Kiedy przybyła do Londynu z mało znanego germańskiego księstwa Brunszwiku, kandydat na króla Anglii spojrzał na nią i zażądał mocnego drinka.
Potem zaczął się upijać przez – cóż, właściwie przez większą część swojego życia. Brytyjska opinia publiczna sprzeciwiła się pijanemu, żarłocznemu rozrzutnikowi i zamiast jemu przyrzekła wierność skrzywdzonej, choć odrobinę śmierdzącej Caroline. W odpowiedzi na to George-hedonista chciał się z nią rozwieść, wyciągając na światło dzienne jej rzekomy romans z przystojnym Włochem, ale odradzano mu to ze względu na dowody jego własnej niewierności w postaci wielu sztuk nieślubnego potomstwa.
W 1820 roku stawka stała się wysoka, ponieważ ojciec rozwiązłego regenta, król Jerzy III, zmarł, a nowy kandydat do korony nie chciał, aby Karolina została królową. Dlatego wpadł na pomysł przeforsowania w parlamencie nowej ustawy, która pozwoliłaby mu unieważnić małżeństwo i pozbawić swoją małżonkę tytułu prawnego. W rezultacie rzekome życie miłosne przyszłej królowej Anglii zostało zaprezentowane w Izbie Lordów. Przedstawiono mocne dowody na to, że monarchini była szczególnie blisko ze swoim szambelanem Bartolomeo Pergamim, dzieląc z nim sypialnię, a nawet zażywając wspólnych kąpieli, (zwłaszcza to ostatnie zdawało się być oczywistym pomówieniem, zważywszy na jej co najmniej niechętny stosunek do higieny osobistej).
W rezultacie powstało wiele petycji popierających królową, a jedna z nich została złożona właśnie w opisywanym tu The Dove, które znajdowało się zaledwie rzut kamieniem od domu królowej Karoliny mieszczącym się przy Fulham Palace Road.
Ostatecznie Jerzy IV porzucił swój plan, ku uciesze królowej i jej zwolenników. Handlarze z całego Hammersmith rozświetlili swoje domy, aby uczcić tę uroczystość, a ludzie rozpalili ogniska przed domem monarchini – Brandenburgh House. Jej triumf był jednak krótkotrwały.
19 lipca 1821 roku Caroline, co prawda, pojawiła się na koronacji Jerzego, ale odmówiono jej wstępu ze względu na brak stosownego zaproszenia. W zasadzie już sam fakt bycia królewską małżonką powinien był wystarczyć, a tymczasem odesłano ją pod eskortą uzbrojonych żołnierzy do domu. Wkrótce po tym upokorzeniu zachorowała na tajemniczą chorobę. Zmarła zaledwie kilka tygodni później w wieku zaledwie 53 lat, co wydawało się dość podejrzane.
Mały pub nie do przeoczenia
Ale zostawmy na boku królewskie dramaty i wróćmy do naszej Gołębicy oraz jej tajemnicy. Niektórzy twierdzą, że zbudowano ten lokal, aby umożliwić właścicielowi uzyskanie pełnej koncesji na sprzedaż alkoholu, ponieważ do spełnienia kryteriów potrzebne były dwa bary. Tak czy inaczej zabytkowy The Dove nie jest wyłącznie pomnikiem historii – to dobrze prosperujący i chętnie odwiedzany przez londyńczyków pub, który od 1796 roku na leży do słynnej rodziny browaru Fullers.
Trudno go przeoczyć, bowiem znajduje się na popularnej trasie spacerowej wiodącej wzdłuż Tamizy i kiedy wchodzi się w malowniczą wąską uliczkę, przy której przycupnął, to pierwszym odruchem jest zajrzenie do środka przytulnej Gołębicy.
Wszystko w tym uroczym małym pubie krzyczy; „Wybierz mnie, wybierz mnie!” Napisy na drewnianych okiennicach zapewniają: „wejdź” i „serwują tu świetne jedzenie”.
Wewnątrz jest to w zasadzie klasyczny pub, w którym w chłodne wieczory można się ogrzać przy kominku i nacieszyć oczy widokiem przytulnej niewielkiej sali o rekordowo małych rozmiarach.
Duża część historii The Dove jest owiana tajemnicą, ale siedząc tutaj nietrudno sobie wyobrazić sprośne zachowanie pisarzy z okresu regencji lub uduchowione rozmowy prerafaelitów toczące się pod tym dachem.
Prawdopodobnie większość stałych bywalców przychodzi tutaj, aby posiedzieć w porośniętej winoroślą oranżerii lub na tarasie nad rzeką, z którego roztacza się imponujący widok na Tamizę i zacumowane na niej barki mieszkalne. Doskonała lokalizacja The Dove usytuowanego tuż nad wodą oznacza, że szczególnie w czasie regat jego atrakcyjność wzrasta, bowiem jest on znakomitym punktem obserwacyjnym. Pośród ulokowanych w okolicach klubów wioślarskich znajduje się kilka pubów na nabrzeżu Upper Mall, na zachód od mostu Hammersmith, ale ten jest z pewnością najlepszy – jego taras od strony rzeki stanowi doskonałe miejsce do oglądania wyścigów łodzi wioślarskich.
I nawet jeśli nie jesteście fanami wioślarstwa, ani szczególnymi miłośnikami piwa i mocnych alkoholi, to polecam Wam spacer w okolice Gołębicy, bo nadbrzeżna trasa, przy której się znajduje jest jedną z bardziej urokliwych ścieżek nad Tamizą. Ja – Blondynka nad Tamizą Wam to gwarantuję!
Jeśli ten post albo mój blog spodobał Ci się na tyle, żeby postawić mi symboliczną angielską herbatkę albo kieliszek prosecco, (które piję jak herbatkę), to wystarczy, że klikniesz przycisk poniżej.
Dziękuję i obiecuję, że wzniosę toast za Twoje zdrowie (także herbatką, jak będzie trzeba)!
1 thought on “The Dove – najmniejszy pub w Londynie”