Jeśli zastanawiacie się czasem nad brzegiem kufla czy aby Wasz pociąg dawno już nie odjechał, to wiedzcie, że jest takie miejsce w Londynie, w którym dzieje się to non stop i dotyczy wszystkich, pijących i niepijących. Mowa o The Tap on the Line (tutaj) – pubie usytuowanym na stacji metra Kew Gardens. Każdy kto zasiądzie przy barze albo przy jednym ze stolików, ulokowanych w dwóch salach lub w malowniczym ogródku piwnym, prędzej czy później, pije do pociągu.
Bowiem z każdego miejsca pubu widoczne są perony nadziemnej stacji metra i co chwile przyjeżdżają, i odjeżdżają, stąd wagony, do których łatwo nie zdążyć, choć wydają się być w zasięgu wzroku i rączych nóg. Oczywiście pod warunkiem, że nogi mogą być rącze, zwłaszcza nogi kogoś, kto jest już po dobrych paru kolejkach (i nie mam tu na myśli tych elektrycznych).



Ale wracając do urody samego pubu, to jest co podziwiać i jakże by mogło być inaczej na Kew Gardens, czyli w bezpośrednim sąsiedztwie słynnych Królewskich Ogrodów Botanicznych. Jest więc The Tap on the Line apoteozą fauny i flory i z całą pewnością jego projektanci aranżując wystrój „pili” do piękna tutejszej niezgłębionej przyrody. Na ścianach atrium wiszą wizerunki kolorowego ptactwa w rozmaitych konfiguracjach. A same wnętrza i zewnętrza, toną w botanicznej zieloności.







Pubowy ogródek, prawie botaniczny
Ten elegancki klimat nawiązuje do stylu stacji Kew Gardens, która została otwarta przez London and South Western Railway 1 stycznia 1869 roku. Jest to jedna z niewielu tego typu budowli pochodzących z XIX-go wieku na linii North London Line. Jej dwupiętrowe budynki z żółtej cegły są rzadkimi i pięknymi przykładami architektury kolejowej z połowy epoki wiktoriańskiej i znajdują się pod nadzorem konserwatorskim jako część obszaru chronionego Kew Gardens. To, co teraz nosi nazwę The Tap on The Line, było pierwotnie drewnianą salą parową stacji. Później stało się bufetem, zanim ostatecznie zostało przekształcone w jeden z najbardziej urokliwych pubów w Londynie.
Dla Polaków dobrze znających uroki dworcowych barów to niby żadna nowość, nie ma się czym ekscytować. Ale w kontekście Londynu należy zaznaczyć, że nie tak łatwo znaleźć miejsce, gdzie można wypić parę kolejek w bezpośrednim sąsiedztwie peronu, ponieważ Kew Gardens jest jedyną stacją w sieci londyńskiego metra, na której znajduje się pub.







Dzięki swej oryginalnej lokalizacji idealnie pasuje do kolekcji pubów usytuowanych w różnych dziwnych miejscach, o których pisałam tutaj.

No i oczywiście jeśli ktoś od dawna nie czuje żadnego pociągu, to tu, z całą pewnością, będzie mógł go poczuć. Ale uważajcie, żeby zanadto nie przeholować z tutejszą ofertą alkoholową, bo łatwo wtedy wsiąść do tego byle jakiego albo, co gorsza, poczuć się odstawionym na boczne tory – w zależności od tego czy się człowiek „zrobi” na wesoło, czy też na smutno.
Jeśli ten post albo mój blog spodobał Ci się na tyle, żeby postawić mi symboliczną angielską herbatkę albo kieliszek prosecco, (które piję jak herbatkę), to wystarczy, że klikniesz przycisk poniżej.
Dziękuję i obiecuję, że wzniosę toast za Twoje zdrowie (także herbatką, jak będzie trzeba)!