Jeśli w wigilijny wieczór londyńczycy zasiadają przy stole to najczęściej – przy stole w pubie. Świąteczna celebracja przypada tu w dzień Bożego Narodzenia, a Christmas Eve (czyli 24 grudnia) to czas „tuż przed”, który zdaniem wielu najlepiej zagospodarować udając się na przedświątecznego drinka. Stąd, też moja blogowa opowieść wigilijna rozpocznie się właśnie w jednym z takich piwnych przybytków. A jeśli ktoś z Was chciałby dowiedzieć się więcej o świątecznych zwyczajach londyńczyków to odsyłam do mojego wpisu sprzed dwóch lat tutaj.

Na tę okazję wybrałam pub klimatyczny i posunięty w latach na tyle, że mógł w nim niegdyś zasiadać sam Charles Dickens, którego zresztą lokalne narracje usadzają w co drugim londyńskim pubie, w ten sposób dodając miejscu prestiżu i uzupełniając stosowny wpis w rodowodzie (lokalu, nie Dickensa rzecz jasna). I kto wie czy niedługo nie uraczę Was opowieścią o pubach mających najbardziej wyraźne związki z tym guru anglelskiej literatury.

Dla pijaków i bandziorów od czasów Tudorów
Cittie of Yorke, o którym chce Wam opowiedzieć stoi w miejscu, w którym tradycja serwowania drinków sięga roku 1430, choć w tym czasie wielokrotnie zmieniała się nazwa i właściciele, a sam pub był przebudowywany.
Podobno Dickens, który mieszkał w pobliżu, umieścił tu kilka swoich opowiadań (a nie mówiłam, że bez wzmianki o tym ikonicznym powieściopisarzu, nie ma porządnej historii londyńskiego pubu, ani tym bardziej nie może być opowieści wigilijnej!).

Z Dickensem czy bez, jest to zabytkowy lokal klasy II, ulokowany przy High Holborn i wpisany do Krajowego Rejestru Wnętrz Historycznych Pubów CAMRA (warto wiedzieć, że Campaign for Real Ale (CAMRA) to niezależna, dobrowolna organizacja konsumencka z siedzibą w St Albans, która promuje prawdziwe piwo „ale”, cydr i piwo „perry”, a także nagradza tradycyjne brytyjskie puby i kluby).
CAMRA jest także organizatorem corocznego konkursu National Pub of the Year, którego zwycięzcę ogłasza w lutym i w ten sposób pomaga wyróżnić wysokiej klasy puby w Wielkiej Brytanii, warte odwiedzenia. Listę nagrodzonych lokali możecie znaleźć tutaj.
Wróćmy jednak do docenionego przez CAMRA Cittie of Yorke. Ten mocno zakorzeniony w epoce wiktoriańskiej, zbudowany w czasach edwardiańskich pub, od czasów średniowiecza poił i gościł spragnionych, zdrożonych przybyszów.

W latach 20. XX wieku lokal przeszedł gruntowną renowację na wzór stylu Tudorów, który był wówczas modny, ale zachował wiele elementów starszej konstrukcji.

Zanim zaproszę Was do jego obszernych wnętrz, zatrzymam się na chwilę przed pubową fasadą, której nie sposób przeoczyć. Wysoka, wąska i rozrzeźbiona wydaje się wklejona w XX wieczną architekturę Londynu. Trochę jak archiwalna pieczęć odciśnięta we współczesnej tkance miasta.

Średniowieczny marketing pubowy
Cechą charakterystyczną tego frontu jest jeszcze jeden drobny szczegół, o którym warto wspomnieć, czyli jego miedziany szyld. Ma on związek z prawem, które obowiązuje do dziś, a które sięga średniowiecznych początków tego miejsca. Lokale serwujące piwo typu „ale” muszą wywiesić znak nad wejściem, aby inspektorzy mogli sprawdzić jakość piwa.

Warto przy tej okazji poruszyć temat historii i znaczenia pubowych szyldów, a także umieszczanych na nich nazw, choćby dlatego, że od zawsze mnie intrygował.
Wszystko zaczęło się w roku 1393, za panowania króla Ryszarda II, kiedy to puby, po raz pierwszy, otrzymały rozkaz wywieszenia szyldu na zewnątrz, tak by były łatwo widoczne. Biorąc pod uwagę fakt, że większość ówczesnych piwoszy nie potrafiła czytać, uciekano się do ilustracji, które najczęściej nawiązywały do tematu piwa przedstawiając chmiel, jęczmień lub beczkę. Nazwy pierwszych pubów brały więc swój początek od tych piwnych obrazków, stąd do dziś możecie spotkać szyldy w stylu The Hop Pole czy Barley Mow.

W późniejszych latach wiele innych pubów przyjęło białego jelenia, czyli osobisty herb Ryszarda II jako swój znak. Był to wybór, który ugruntował się przez lata — White Hart nadal jest jedną z najpopularniejszych nazw pubu w Wielkiej Brytanii, plasując się w okolicach 4. miejsca, zależnie od rankingów, do których odsyłamWas tutaj i tutaj.
Właściciele zajazdów i pubów szybko doszli do wniosku, że okazanie swojej lojalności wobec panującego monarchy lub lokalnego lorda, poprzez przyjęcie wybranego przez nich symbolu, ma sens.

Widocznym i stosunkowo prostym dowodem poparcia dla króla było wymalowanie na pubowym szyldzie znaku z koroną. I tak oto do dziś The Crown nadal króluje na liście najpopularniejszych nazw pubu. W dodatku było to bardzo wygodne rozwiązanie, bo nazwa nie musiała się zmieniać wraz ze zmianą panującego monarchy. Inny popularny szyld zdobiący wiele pubów, Rose and Crown, upamiętnia zakończenie Wojny Dwóch Róż, kiedy Henryk Tudor połączył czerwoną różę Lancasterów z białą różą Yorku, poślubiając Elżbietę York.
Tymczasem numerem jeden pośród nazw pubów obowiązujących z całym Zjednoczonym Królestwie pozostaje niezmiennie The Red Lion. Zwarzywszy na fakt, że lokali z tak brzmiącym szyldem jest ponad 400, to wielu z Was podczas podróży do Wielkiej Brytanii musiało się natknąć na choćby jeden z nich.
Prawdopodobnie nazwa ta pochodzi od herbu Jana z Gandawy, księcia Lancaster, z XIV wieku, który był politycznym konkurentem króla Ryszarda II (tego od białego jelenia). Inna teoria głosi, że aż 150 rozmaitych rodów rozsianych po całej Anglii ma w herbie wizerunek czerwonego lwa. Popularność tej nazwy wzrosła, gdy król Jakub VI nakazał eksponowanie wizerunku czerwonego lwa na pubach i ważnych budynkach.

Pub to czy świątynia piwa?
Tyle o pubowych szyldach i o najpopularniejszych na nich nazwach. Najwyższy teraz czas, żeby wrócić do Cittie of Yorke, od którego zaczęłam tę opowieść, a którego staroangielska nazwa znaczy tyle co Miasto York, choć według znawców tematu jest pewien błąd w pisowni z czasów Tudorów. Ale zamiast się w tym zagłębiać, znacznie lepiej zagłębić się we wnętrzach pubu Cittie of Yorke, skoro zostały docenione na tyle, że lokal trafił do Krajowego Rejestru Wnętrz Historycznych Pubów.

Korytarz wejściowy prowadzi obok małego drewnianego baru do głównej części. I to ona robi największą robotę. Okazałe pomieszczenie ma kształt wielkiej sali z łukowatymi sklepieniami przypominającymi wnętrza kościołów. Z kolei na ścianach dominują imponujących rozmiarów 1000-galonowe dębowe beczki. A w jednym z rogów znajduje się masywny żelazny piec pochodzący z okresu regencji lub okresu georgiańskiego.

To wcale nie koniec spektakularnych rozwiązań z jakich słynie wnętrze tego pubu. Najbardziej godną uwagi cechą jest sam bar, Henekey’s Long Bar, nazwany tak na cześć jednego z właścicieli. Jest najdłuższym blatem pubowym w Anglii, w dodatku tak sławnym, że walijski poeta Dylan Thomas napisał w latach 50-tych ubiegłego wieku improwizowaną odę na cześć pubu.
Rozmowy poufne prawników nad kuflem
Jednak moje serce skradł inny i jak na pub zupełnie niezwykły element wystroju tego przepastnego wnętrza. Chodzi o rząd prywatnych drewnianych kabin ustawionych wzdłuż ściany naprzeciwko baru, które przypominają niemal konfesjonały.

Te zamknięte przytulne wiktoriańskie boksy zapewniają stałym bywalcom, z których większość to prawnicy z pobliskiego Gray’s Inn, odrobinę pożądanej prywatności podczas poufnych rozmów z klientami. W razie czego nie trzeba ich chyba specjalnie namawiać na to, żeby wyznali wszystko jak na spowiedzi.
A jeśli ktoś z tu pijących miałby problem z mówieniem prawdy, to można go zawsze skierować do sekretnie ulokowanej piwnicy, która jest najstarszą częścią pubu i posiada własny bar. Nad jej wejściem widnieje łacińska sentencja dobrze znana amatorom wina: „IN VINO VERITAS”, czyli „w winie prawda”.

Nie raz przekonałam się o prawdziwości tego twierdzenia, więc kiedy po kilku nie wylewanych za kołnierz kieliszkach zacnego trunku pochodzącego z francuskich winnic mówię Wam, że pub ten jest godny uwagi i wizyty to musicie mi wierzyć, że mówię prawdę.

Jeśli ten post albo mój blog spodobał Ci się na tyle, żeby postawić mi symboliczną angielską herbatkę albo kieliszek prosecco, (które piję jak herbatkę), to wystarczy, że klikniesz przycisk poniżej.
Jeśli ten post albo mój blog spodobał Ci się na tyle, żeby postawić mi symboliczną angielską herbatkę albo kieliszek prosecco, (które piję jak herbatkę), to wystarczy, że klikniesz przycisk poniżej.
To świetna opowieść wigilijna z wyjątkowym klimatem Londynu! Tradycja spędzania wieczoru w pubie tuż przed świętami to coś, co w pełni oddaje atmosferę brytyjskich świąt – luźno, radośnie i w dobrym towarzystwie. 🎄 Jeśli chodzi o wybór najdłuższego pubu, to brzmi jak idealne miejsce na przedświątecznego drinka – zwłaszcza w tak charakterystycznym, angielskim stylu. Jeśli interesują Cię również inspiracje związane z przestrzenią czy architekturą, ostatnio znalazłam forum https://architektdomu.pl/, gdzie można znaleźć wiele ciekawych informacji. 😊
Witaj, dziékujé za tak miłą recenzję, przepraszam, że odpisuję z takim poślizgiem, ale przyznam szczerze, że ostatnio prawie nie zagladam do sekcji komentarzy, jak i na bloga, bo w świeta nieoczekiwanie odeszla moja Mama i świat stanął dla mnie w miejscu. Z przyjemnością zobaczę polecaną przez Ciebie strnę, zwłaśzcza, że szykuje od dawna i nie mogę skończyć wpis o wiodących stylach architektoncznych w Londynie. Tymczasem polecanm moj pierwszy po otrząsnięcoiu się post dotyczący wieży zegarowej inspirowanej Big Benem. Pozdraiwam raz jeszcze _ Blondynka nad Tamizą
ruskie u