Nie byłabym Blondynką nad Tamizą, gdyby nie moje szczególne uwielbienie nie tylko do Londynu, ale także do przecinającej to miasto rzeki – jego karmicielki. Ja także karmię i pasę swe oczy jej widokiem, czerpiąc z tego prawdziwy spokój i zyskując odpowiedni wodny balans. Nic więc dziwnego, że często w swych opowieściach zaciągam Was w pobliże tutejszej „Wisły”. A wciąż jeszcze mam sporo „tamizowych” tematów do opisania, wiele spacerowych tras biegnących wzdłuż obu jej brzegów do polecenia, a także kilka pomysłów na to jak i gdzie podróżować po tej rzece.
Tym razem pozostając pod wpływem wystrzałowego Sylwestra spędzonego na wodzie, chcę się pochylić (ale tak, żeby nie wypaść za burtę) nad opcją spędzenia ostatniego wieczoru w roku na pokładzie statku sunącego po Tamizie. Ten pomysł ma sens przede wszystkim wtedy, kiedy chce się celebrować nie tylko Sylwestra, ale przede wszystkim niezwykły pokaz fajerwerków wystrzeliwanych wprost z ikonicznego koła London Eye. Oczywiście jest to opcja akceptowalna wyłącznie dla tych, którzy nie mają nic przeciw pokazom sztucznych ogni i towarzyszącym im głośnym hukom.
Jednak mam nadzieję, że polecając tę formę londyńskiej noworocznej zabawy na przyszły rok, doczekam się do tego czasu, wspólnie z Wami, nowego bezgłośnego wariantu świetlnego pokazu, z udziałem dronów, czyli bez towarzyszenia wybuchów tak stresujących naszych braci mniejszych.
Moją nadzieję rozpaliły, nomen omen, fragmenty tegorocznego show, które dzięki nowym technologiom ograniczały się często do niemego rozbłyskiwania świetlnych obrazów malowanych na nocnym niebie. Oby rok 2024 zakończył się imponującym pokazem wyłącznie z ich udziałem, czyli na cicho (owszem głos wodzireja/lektora i towarzyszące spektaklowi pompatyczne sentencje wygłaszane między innymi przez JKW Charlesa III mogą pozostać, jako budująca napięcie część programu).
A zatem wracając do meritum, czyli na pokład, czas na krótkie podsumowanie atrakcji tego sylwestrowego rejsu po Tamizie ze wskazaniem możliwych wariantów wodnych kursów organizowanych w sylwestrową noc.
Po pierwsze, dlaczego warto się na to zdecydować? Odpowiedź zna się dopiero wtedy, kiedy doświadczyło się tej możliwości (stąd mój tekst zachwalający tę imprezową opcję). Ja już wiem, że warto i zyskałam tę pewność dopiero wtedy, gdy dane mi było obejrzeć świetlny show z pokładu statku wycieczkowego zacumowanego pośrodku rzeki w pobliżu London Eye!
Czekając kwadrans na to co wydarzy się dokładnie o północy i obserwując jak kolejne łodzie przypływają w pobliże fajerwerkowego pokazu wiedziałam, że jeśli w nim uczestniczyć to tylko na wodzie. Wtedy ma się wrażenie, że dzieje się on specjalnie dla Ciebie, oto masz swój prywatny show zorganizowany przez burmistrza Londynu na Twoją cześć! Tego uczucia nie można mieć, jeśli chce się oglądać sylwestrowe fajerwerki z nabrzeża albo z któregoś z londyńskich mostów.
„Cena” jaką trzeba zapłacić za to bezpłatne doświadczenie, to znaczy ścisk, walka w tłumie o zajęcia odpowiedniego miejsca widokowego i konieczność stawienia się na miejscu z co najmniej pięciogodzinnym wyprzedzeniem, mogą skutecznie zniechęcić do tego wariantu.
Skoro jednak wspomniałam o „cenie”, to muszę uczciwie zaznaczyć, że opcja exclusive, czyli podziwianie pokazu sztucznych ogni w grupie innych rejsowiczów nie jest tania. To koszt od ok. 120 do 600 funtów od osoby, za 5-4 godzinną zabawę (z cateringiem w zależności od wybranej opcji np. tutaj) nie licząc funduszy potrzebnych na sylwestrowe wysokoprocentowe toasty. Jednak, jeśli są zaskórniaki na noworoczną zabawę to chyba żaden lokal w Londynie nie zapewni tak bezpośredniego uczestnictwa w sylwestrowym odmierzaniu czasu i oczekiwaniu na godzinę „W”.
Obserwując wybicie godziny 24:00 i rozpoczęcie noworocznego pokazu wprost ze środka Tamizy zyskuje się to „cenne” wrażenie, że jest się w najbardziej odpowiednim miejscu londyńskiego sylwestra. A poprzedzający to czterogodzinny rejs po rzece oferujący najpiękniejsze nocne widoki, wieżowce, mosty i zabytki miasta podświetlone w spektakularny sposób jest dodatkowym bonusem nie do przecenienia.
Jeśli chce się rozważyć opcję sylwestrowego rejsu po Tamizie, wybór jest całkiem spory. Na wiele tygodni przez zakończeniem roku kalendarzowego wielu organizatorów ogłasza się w Internecie proponując bilety na sylwestrową imprezę na wodzie. Nawet tutejsze „wodne taksówki, czyli Uber Boats (o których będę Wam z pewnością pisała, bo to super opcja na tanie zwiedzanie Londynu) mają w swej ofercie taką specjalną opcję (tutaj).
A zatem macie się nad czym zastanowić, a 11 miesięcy na podjęcie decyzji i zgromadzenie odpowiednich funduszy to całkiem rozsądny termin, czyż nie?
Jeśli ten post albo mój blog spodobał Ci się na tyle, żeby postawić mi symboliczną angielską herbatkę albo kieliszek prosecco, (które piję jak herbatkę), to wystarczy, że klikniesz przycisk poniżej.
Dziękuję i obiecuję, że wzniosę toast za Twoje zdrowie (także herbatką, jak będzie trzeba)!