Naprawdę nie mam pojęcia, dlaczego dopiero teraz zabieram Was na pierwszy spacer brzegiem Tamizy, skoro to moja ulubiona kategoria spacerów. Ulubiona tak bardzo, że właściwie na tym blogu powinna powstać oddzielna zakładka „Blondynka spaceruje wzdłuż Tamizy”.
Tymczasem wyraźnie się ociągałam z rozpoczęciem prezentacji całej serii urokliwych ścieżek znajdujących się po obu stronach tej rzeki. Prawdopodobnie dlatego, że to, co tak pięknie sprawdza się podczas spaceru, czyli niezliczona ilość widoków, mniej i bardziej romantycznych kadrów, nieco gorzej wychodzi w opisie. Po prostu znacznie lepiej jest to wszystko oglądać niż o tym opowiadać. Dlatego tym razem będzie krótko i zdecydowanie ilustracyjnie. Najważniejsze, by zachęcić tych z Was, którzy jeszcze nie byli, a mają okazję, do wybrania się w te rejony.
Zaczynamy od jednej z tras brzegiem Tamizy, w zachodniej części Londynu, bo ten fragment miasta mam zdecydowanie najbardziej przespacerowany. Malowniczych i atrakcyjnych ścieżek nadrzecznych jest tu całe mnóstwo, dlatego ciężko mi było zdecydować, od której z nich zacząć serię opowieści znad Tamizy. W końcu zdecydowałam się przyznać palmę pierwszeństwa tej, którą odkryłam całkiem niedawno, i na którą wracam regularnie, ze względu na jej wyjątkową urodę i dzikość natury.
Richmond – początek trasy
Ten spacer należy zacząć udając się do dzielnicy Richmond, która, nawiasem mówiąc, zasługuje na osobną opowieść na moim blondynkowym blogu (i z pewnością się jej doczeka). Tym bardziej, że boskie Richmond od lat zajmuje czołowe miejsce w rankingach na najbardziej atrakcyjną do zamieszkania dzielnicę Londynu.
Jednak teraz, zamiast sławić uroki i zalety Richmond, skierujmy się nad samą rzekę aż do głównego mostu Twickenham Bridge. Kiedy już będziemy go mieli przed oczami wystarczy odbić w prawo i iść nabrzeżem w stronę Kew Bridge. To trasa, która zajmuje ok 49 minut pieszej wędrówki i gwarantuję, że żadna z nich nie będzie zmarnowana. Początek ścieżki to szerokie połacie trawników, które są idealnym plenerem na piknik z widokiem na Tamizę.
Jeśli jednak nie zamierzamy pauzować to spacerując dalej, mijamy po prawej stronie arkady mostu, a w nich dyskretnie ulokowane warsztaty rzemieślnicze, naprawcze (łodzi i kajaków), a nawet pracownię zdobienia ceramiki.
Po drodze czeka na nas kolejna atrakcja w postaci wyjątkowo urodziwej zapory wodnej Richmond Lock and Weir z mostem pieszym. Pastelowo-zielona konstrukcja śluzy z elementami misternej ornamentyki w kremowym kolorze jest idealnym tłem do serii plenerowych fotek – bonusem w iście instagramowym stylu.
Śluza i jaz, zaprojektowane w wiktoriańskim stylu, zostały otwarte przez książęcą parę Yorku w 1894 r.
Londyńska dżungla nad brzegiem rzeki
Zaraz za tym malowniczym zakątkiem rozpoczyna się trasa, która wiedzie pomiędzy dwoma akwenami. Po lewej znajduje się ten najbardziej oczywisty, czyli Tamiza, a po prawej – wąski kanałek, okolony zewsząd dziką zielenią, we wszystkich jej odcieniach. I to właśnie jest największa zaleta i atrakcja tej trasy spacerowej nad Tamizą.
Przechodząc brzegiem rzeki bez trudu można sobie wyobrazić, że zamiast w samym centrum Londynu jest się na łonie przyrody, całkowicie z dala od zgiełku wielkiego miasta. Zielone oczka wodne zarośnięte rzęsą, kroczące po nich czaple i zwieszające się gałęzie nabrzmiałe od bujnej zieloności tworzą sielski, czarowny krajobraz. Miejscami trasa zamienia się w zielony tunel, utworzony z rozmaitych gatunków drzew i krzewów.
W zasadzie te botaniczne atrakcje są jak najbardziej na miejscu, biorąc pod uwagę fakt, że znajdujemy się na tyłach słynnego Kew Garden, czyli imponująco rozległego ogrodu botanicznego – dumy Londynu.
Pejzaż z pałacowym widokiem
Mniej więcej w połowie tej drogi, po drugiej stronie rzeki, zza szpaleru drzew wyłania się renesansowa sylwetka pałacu Syon House, rozbudowanego przez 1-go księcia Somerset. To w tym miejscu w 1542 roku była więziona, pod zarzutem cudzołóstwa, piąta żona Henryka VIII Catherine Howard. Tu także pięć lat później na jedną noc spoczęła trumna samego króla, w trakcie procesji pogrzebowej odbywanej do kaplicy św. Jerzego w Windsorze.
Surową bryłę pałacu w stylu włoskiego renesansu można obserwować sadowiąc się na jednej z ławek umieszczonych na polanie na brzegu Tamizy tuż przy naszej „dzikiej” ścieżce. A po chwili odpoczynku warto ruszyć dalej w stronę nieodległego mostu Kew Bridge, by tam zakończyć ten etap spaceru. Jednak, jeśli komuś wciąż mało, może z powodzeniem kontynuować trasę, mijając most i udając się w stronę Chiswick Bridge. Ale ten spacer brzegiem Tamizy zostawię sobie na kolejną opowieść.
Jeśli ten post albo mój blog spodobał Ci się na tyle, żeby postawić mi symboliczną angielską herbatkę albo kieliszek prosecco, (które piję jak herbatkę), to wystarczy, że klikniesz przycisk poniżej.
Dziękuję i obiecuję, że wzniosę toast za Twoje zdrowie (także herbatką, jak będzie trzeba)!