BlondynkaNadTamiza
Menu
  • HOME
  • O BLOGU
  • SPACERUJE
  • ZWIEDZA
  • POLECA
  • PODRÓŻUJE
  • SMAKUJE
  • OSZCZĘDZA
  • ZAGLĄDA
  • ROZMAWIA
Menu

Kwiatowy show majowy – od Chelsea po Belgravię

Posted on 2023-06-012023-07-11 by Anna Kolczyńska

O RHS Chelsea Flower Show słyszeli na pewno wszyscy Ci, którzy mieszkają w Londynie, szczególnie w jego zachodniej części. Wielki Wiosenny Pokaz organizowany przez Royal Horticultural Society, czyli Królewskie Towarzystwo Ogrodnicze (od 1862 roku, a na Chelsea od 111 lat), gromadzi co roku, pod koniec maja, tysiące miłośników płatków, łodyg i liści. Jednak słyszeć to jedno a w porę zaplanować wizytę na tym kwiatowym konkursie – tak, żeby mieć szansę na kupno biletów – to zupełnie inna historia, a nawet histeria (zwłaszcza jeśli chodzi o upolowanie wyjściówek, które zresztą tanie nie są (tutaj). Dlatego już nie udaję sama przed sobą, że coś z tym zrobię i „w tym roku to już na pewno nie przegapię terminu”. 

Prawdę mówiąc (i pisząc) to w ogóle nie planowałam zaglądać w tamte ekskluzywne rejony, z okazji kwiatowego show. I zaczęłam przygotowywać już, całkiem mam nadzieję udany, post o kompleksie Barbican. Gdy tymczasem jakaś niewidzialna siła zburzyła mój blogowy harmonogram i powiodła mnie w sobotnie popołudnie, w sam środek kwiatowego piekiełka albo potopu jak kto woli.

Florystyczna wojna dzielnicowa

Chelsea Flower Show to nie tylko konkurs i pokaz kwiatowy, ale i towarzysząca mu wielka uliczna fiesta z udziałem wszelkiej możliwej roślinności, świętowana przez dwie ociekające luksusem dzielanki – Chelsea i Belgravię, które w tym czasie uginają się pod nawałem kwiatowych dekoracji.

Tego roku w ramach festiwalu Belgravia in Bloom światowej sławy floryści stworzyli aranżacje pod hasłem „Into the Wild”! Ulice i skwery zapełniły się niesamowitym instalacjami kwiatowymi przedstawiającymi majestatyczne lwy, tygrysy, pandy, kolorowe motyle i eleganckie pawie (tutaj).

image00067
image00043
image00042
image00050
image00004
image00003
image00002

Rywalizująca w kwiatowym konkursie z Belgravią dzielnica Chelsea, w ramach Chelsea in Bloom przygotowała, za sprawą kreatywnych florystów, fantazyjne instalacje florystyczne, których motywem przewodnim były „Flowers on Film”, czerpiąc inspirację z najsłynniejszych postaci i historii znanych z dużego ekranu (tutaj).

image00001
image00064
image00025
image00028
image00032
image00013
image00011
image00014
lew

Gdybym nie była aż taką blondynką, to pewnie wpadłabym na to, że popularność imprezy, plus instagramowy potencjał strzelanych na niej fotek, plus drugi w tym roku naprawdę ciepły dzień w Londynie zsumują się w dzikie i nieokiełznane tłumy. Tysiące entuzjastów tej ulicznej kwiatowo-roślinnej orgii, napierające zewsząd, blokujące drogę i skutecznie zasłaniające większość barwnych dekoracji, to coś przed czym przestrzegam.

Sama wzmianka o tej imprezie nie będzie opisem jej atrakcji, bo o nich można dowiedzieć się korzystając z zamieszczonych przeze mnie linków (w tekście powyżej). To raczej moja subiektywna recenzja-podpowiedzi czego po kwiatowym święcie się spodziewać i jak się w nim odnaleźć.

Zwiedzanie według klucza

A sposoby są dwa. Pierwszy, ten najbardziej oczywisty, to (korzystając z mapki z zaznaczonymi atrakcjami, np. (tutaj)) potraktować wypad w rejony Chelsea i Belgravii jak interaktywną grę miejską. Przemieszczanie się z punktu do punktu i odfajkowywanie kolejnych zaskakujących instalacji to jedna z moich ulubionych aktywności – jednak nie wtedy, gdy ochotników tego rodzaju zwiedzania jest więcej niż kwiatowych płatków. Upał i tłumy skutecznie psują tę zabawę.  Ale jest na to sposób – można odpuścić sobie to, co najbardziej oczywiste i skupić się na detalach.

Bo kwiatowy festiwal na Chelsea i Belgravii to jednocześnie nieformalny konkurs w jakim udział biorą wszystkie szanujące się okoliczne lokale: sklepy, kawiarnie i bary. Można zatem obserwować to jak przystroiły swoje wejścia witryny, a nawet wnętrza, zapraszając kwiaty do środka i tworząc z nich malownicze kompozycje.

image00066
image00062
image00060
image00003
image00012
image00015
image00005
image00001
image00009
image00019
image00022
image00002

Drugą opcją, wynikającą po części z tego oglądania i tropienia florystycznych dekoracji, jest wędrowanie swoim własnym szlakiem. Wystarczy zboczyć nieco z tych najbardziej promowanych tras i spacerować po mniejszych uliczkach, na które tłumy nie zaglądają. W ten sposób można zasmakować klimatów kwiatowego święta w jego bardziej kameralnym i zacisznym wydaniu, a przy okazji odkryć zabawne, urocze, fantazyjne i misterne scenografie, w jakie obfitują mijane po drodze lokale.

image00008
image00011
image00044
image00046
image00045
image00047
image00048

Słodka Peggy P.

Tak też uczyniłam, odbijając od głośnych i przeludnionych arterii w boczne uliczki Belgravii i docierając do jednej z dwóch kultowych cukierni Peggy Porschen (druga znajduje się na Chelsea (tutaj)). Swą turystyczną sławę zawdzięczają wyjątkowo instagramowemu wystrojowi – różowy fronton każdej z nich, niemal przez cały rok, zdobią girlandy kwiatów, dopasowane do okazji. Jest tak słodko, że niektórych potrafi zemdlić na sam ten widok, zanim doczekają się zamówionego deseru. Muszę jednak przyznać, że tym razem, za sprawą konkurencji, czyli okolicznych lokali usłanych kwiatowymi aranżacjami Peggy P. musiała oblać się rumieńcem (oczywiście pąsowym), bo jej pastelowe dekoracje zupełnie nie wyróżniały się na tle sąsiadów.

image00052
image00053
image00056
image00006
image00054
image00005

Przy okazji obserwując rozentuzjazmowanych turystów, którzy, by zasiąść przy stoliku musieli najpierw odstać swoje w kolejce, przypomniałam sobie, że do Peggy Porschen przychodzi się nie po to, żeby coś zjeść, ale by to coś obfotografować. Tutejsze desery z dodatkiem kwiatów mają ten słodko-magiczno-nieznośny urok.   

Warto też zapuścić się w okolice Royal Hospital Chelsea, czyli tam, gdzie odbywa się RHS Chelsea Flower Show i obserwować pielgrzymki szczęśliwych posiadaczy kwiatów i roślin, opuszczających pokaz ogrodniczy i dumnie dzierżących swoje świeżo zakupione okazy. Uradowane oblicza nowych posiadaczy zieleni z miejsca wprawiają w dobry nastrój, trzeba tylko uważać i nie dać się im zadeptać.   

image00030
image00031
image00033
image00010
image00041
image00034
image00037
image00040
image00039

Jeśli ten post albo mój blog spodobał Ci się na tyle, żeby postawić mi symboliczną angielską herbatkę albo kieliszek prosecco, (które piję jak herbatkę), to wystarczy, że klikniesz przycisk poniżej.

Dziękuję i obiecuję, że wzniosę toast za Twoje zdrowie (także herbatką, jak będzie trzeba)!

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

BLONDYNKA O SOBIE


„Kobieta renesansu”, która żadnej pracy się nie boi (ale niektórych profesji, z zasady, unika). Plastyczka, absolwentka archeologii śródziemnomorskiej (z miłości do egipskich starożytności), reporterka telewizyjna, stylistka wnętrz, rzeczniczka prasowa jednego z warszawskich muzeów, redaktorka merytoryczna (od zawsze i na zawsze), szefowa pewnej ważnej kampanii (ale nie wrześniowej), działaczka polonijna. Obecnie kuratorka i propagatorka sztuki.


Po pracy: projektantka kolczyków i zwariowanych nakryć głowy, dekoratorka tortów, a incydentalnie sopranistka pewnego londyńskiego chóru. Spontaniczna podróżniczka, tropicielka absurdów, dociekliwa zwiedzaczka i niestrudzona spacerowiczka, spostrzegawcza Cyklopka dokumentująca wszystko trzecim okiem (obiektywu).


Blondynka od zawsze, od niedawna blogerka (czyli bLONDYNka nad Tamizą) opisująca uroki Londynu. Mieszkanka stolicy Wielkiej Brytanii (od prawie dekady) zakochana w tym mieście po uszy i oczy, czyli


Ania Kolczyńska

  • O BLOGU
  • OSZCZĘDZA
  • PODRÓŻUJE
  • POLECA
  • ROZMAWIA
  • SMAKUJE
  • SPACERUJE
  • ZAGLĄDA
  • ZWIEDZA

WSPARCIE BLOGA

Jeśli ten post albo mój blog spodobał Ci się na tyle, żeby postawić mi symboliczną angielską herbatkę albo kieliszek prosecco, (które piję jak herbatkę), to wystarczy, że klikniesz przycisk poniżej.

Dziękuję i obiecuję, że wzniosę toast za Twoje zdrowie (także herbatką, jak będzie trzeba)!

FOLLOW ME

©2022 | Anna Kolczyńska