Jak sama nazwa tego bloga wyraźnie wskazuje, będziecie ze mną nad Tamizą – dosłownie, a nie w przenośni – więcej niż często. Zresztą nie tylko nad samą rzeką, ale nad licznymi w tym mieście kanałami, jeziorami, oczkami wodnymi, a nawet nad morzem. Bo wypady nad morze, to także część londyńskiej codzienności. Wiele z nich zabiera nie więcej, niż dwie godziny jazdy samochodem w jedną stronę. To trochę tak jakby z Warszawy wybrać się nad Zalew Zegrzyński (no może jak zwykle odrobinę przesadziłam).
...w piękny rejs!
Czas na pierwszą wodną wycieczkę – promem. Turystycznych kursów po Tamizie tym środkiem transportu jest cała masa. Można wybierać nie tylko spomiędzy interesujących tras i kierunków, ale także ze zróżnicowanej oferty cenowej.
Jednymi z moich ulubionych są romantyczne trasy wieczorową porą, kiedy to prom odpływa, z którejś z przystani w centrum Londynu, jeszcze przed zachodem słońca. Płynie przez około dwie godziny, wzdłuż nabrzeży naszpikowanych ikonicznymi budowlami stolicy, a potem zawraca prezentując pasażerom wieczorną i nocną panoramę miasta roziskrzoną efektownie podświetlonymi mostami i budynkami.
Są także dzienne kursy tramwajami wodnymi np. w stronę Greenwich, których cena jest porównywalna z ceną transportu miejskiego (ok 8 funtów w jedną stronę). To świetna opcja dla tych, którzy chcą zobaczyć jak najwięcej zabytków w jak najkrótszym czasie. I wreszcie są kursy typowo wycieczkowe z przewodnikiem. I na taki Was dziś zabiorę.
Wycieczkowy bonus
Ta przejażdżka po Tamizie jest podwójnie atrakcyjna, bo jest jak 2IN1. Po pierwsze – super kurs z przewodnikiem opowiadającym (w języku Szekspira) ciekawe anegdoty o każdym z mijanych miejsc i budynków. Po drugie – zwiedzanie malowniczego zamku Hampton Court, do którego prom dopływa (tutaj).
Wycieczkę najlepiej zacząć z przystani promowej w Richmond, które samo w sobie jest perełką Londynu i na pewno poświęcę mu sporo miejsca na moim blogu. Trwający 1,5 godziny rejs kosztuje 12,5 funta od osoby, w jedną stronę i wiedzie przez malownicze i nieco dzikie wybrzeża Tamizy wzdłuż Richmond, Glover’s Island, Eal Pie Island, Twickenham, Teddington, Kingston, Thames Ditton Island, East Molesey aż do Hampton Court właśnie.
Trasę z Richmond do Kingston – pierwszej siedziby angielskich królów, można przejść pieszo, w ramach długiego spaceru, podczas którego ma się wrażenie wypadu za miasto. Jest zielono, miejscami dziko i sielsko – ale to jedna z wielu zalet Londynu – ten miejski kolos przypomina, w niektórych swoich fragmentach, uroczą wioskę – nie mylić z wiochą!
Sielsko-anielskie widoki znad rzeki
Trasa wycieczkowa do Hampton Court to idealna propozycja na niedzielne przedpołudnie, od wiosny do jesieni. Mijane po drodze malownicze rezydencje, wille i domki nad Tamizą wyglądają jak wystawione do konkursu na najładniejszą londyńską posiadłość z prywatnym dostępem do wody. W ramach rzecznych atrakcji przewidziany jest krótki przystanek przy jednej z tam, w czasie, którego wyrównywany jest poziom wód pomiędzy dwoma odcinkami rzeki. Kolejny bonus to oczywiście malownicze pejzaże, które aż proszą się o wrzutkę na Instagrama.
Pałacowy koniec trasy
Po relaksującej wycieczce trafiamy na nabrzeże z imponującą perspektywą zamku Hampton Court. Jego zwiedzanie to osobny wydatek, nie wliczony w cenę wodnej przejażdżki, jednak wierzę, że każdy kto tylko ujrzy ten efektowny zabytek renesansowej architektury, nie odmówi sobie zakupu biletów (tutaj)
Jeśli wizyta w zamku-pałacu miałaby być celem, samym w sobie, to można tu także dojechać z centrum Londynu pociągiem, ze stacji Waterloo i obsługiwanym przez stację kolejową Hampton Court w East Molesey, (w strefie TFL 6). Przed bramą zamku zatrzymują się też linie autobusowe: 216, 411 i R68.
Henryk VIII zaprasza!
Naprawdę warto poświęcić trochę czasu na odkrywanie Hampton Court Castle, nie tylko dlatego, że to jedna z najbardziej ulubionych rezydencji Henryka VIII. Otrzymał ją w 1529 roku od jej wcześniejszego właściciela kardynała Thomasa Wolseya, który gwałtownie wypadł z łask. I wnioskując z urody tego domostwa mógł się królowi ten prezent i sam gest kardynała spodobać.
W okresie Tudorów rezydencja ta była sceną wielu wydarzeń historycznych. To tu w 1537 roku urodził się upragniony męski dziedzic króla, przyszły Edward VI, a matka dziecka, Jane Seymour, zmarła w Hapmton Court dwa tygodnie później.
Architektoniczna wariacja Wilhelma III
Jeżeli lubicie budowle z czasów Tudorów koniecznie powinniście tu zajrzeć. Pomimo, że znaczna część zamku uległa przeobrażeniu za sprawą króla Wilhelma III, który w następnym stuleciu zarządził ogromną przebudowę, zmieniając część renesansowej architektury w barokowe caco, które miało konkurować z Wersalem. Ten dziwny zlepek architektonicznych stylów pozostaje we względnej jedności za sprawą użycia podobnego budulca, w postaci różowych cegieł.
Amatorów zwiedzania zabytków może zainteresować pokaźny zbiór dzieł sztuki z Kolekcji Królewskiej, pięknie zaaranżowane pałacowe ogrody ze słynnym labiryntem i zabytkowy królewski kort tenisowy.
Wystawiennictwo najwyższej próby
Ale dla mnie największym atutem tego miejsca jest jego przygotowanie pod kątem wystawienniczym i muzealnym – ktoś kto opracowywał zabytkowe wnętrza dla potrzeb zwiedzających dobrze odrobił swoje lekcje. Świetnie wprowadzone multimedia, które w kilku salach, za sprawą projekcji w 3D, „przenoszą” oglądającego do czasów Tudorów, starannie odtworzone artefakty pozwalające dokładnie wyobrazić sobie jak mogła wyglądać zamkowa kuchnia czy spiżarnia i wreszcie restauracja zaaranżowana na wzór dawnej dworskiej jadalni, z menu właściwemu czasom królowej Elżbiety I – to pomysły i rozwiązania warte oklasków!
Wycieczka do ulubionego zamku Henryka VIII to nostalgiczna podróż do przeszłości. Jest idealną propozycją dla osób, w każdym wieku, a perspektywa zdobycia serii instagramerskich fotek skusi niejedną influencerkę – jak przypuszczam.
Jeśli ten post albo mój blog spodobał Ci się na tyle, żeby postawić mi symboliczną angielską herbatkę albo kieliszek prosecco, (które piję jak herbatkę), to wystarczy, że klikniesz przycisk poniżej.
Dziękuję i obiecuję, że wzniosę toast za Twoje zdrowie (także herbatką, jak będzie trzeba)!