Jeśli już tu zajrzeliście to zdecydowanie bardziej zaufajcie słowu „poleca” niż że „blondynka”, bo moje rekomendacje będą niemal zawsze wsparte podpowiedziami i inspiracjami z najwyższej półki – czyli z mojego wyrobionego kulturalnie otoczenia.
Zacznijmy od muzyki
Polecanie miejsc, imprez, koncertów, wystaw i rozmaitych wydarzeń towarzysko-kulturalnych zaczynam „z wysokiego C”, bo rzecz dotyczy muzyki oraz wyjątkowego miejsca na „C” właśnie, które z niej słynie i serwuje ją cyklicznie w najlepszym wydaniu. Muzyczny Londyn to temat na wielotomową encyklopedię, a dla mnie okazja, żeby „sprzedać” Wam zacne i może nie zawsze oczywiste tropy. Numerem jeden na mojej subiektywnej liście muzycznych miejsc, które trzeba w tym mieście odwiedzić jest Cadogan Hall. Sala koncertowa usytuowana w najbardziej posh „kwadracie”. Słowo kwadrat w tym przypadku pasuje jak ulał, bo Cadogan mieści się tuż przy skwerze – Sloane Square, a ten z kolei wieńczy Sloane Street – jedną z najdroższych ulic Lodynu, usianą butikami ikonicznych i ekskluzywnych domów mody (kiedyś z pewnością na nią z Wami wrócę). A wszystko to w dzielnicy Chelsea, w Royal Borough of Kensington and Chelsea.
Dlaczego sacrum?
Sam budynek Cadogan Hall jest nieco schowany za frontalnie do skweru ustawionymi kamienicami. Ale dzięki swej strzelistej wieży, z malowniczą i oryginalną kopułą, ma szansę być dostrzeżony przez wprawne oko poszukującego go melomana. Po co sali koncertowej wieża, zapytacie? No cóż, pierwotnie to, co teraz funkcjonuje jako „świątynia muzyki” było owszem świątynią, ale Chrystusa – kościołem o tej właśnie nazwie, ukończonym w 1907 roku, według projektów w stylu odrodzenia bizantyjskiego, przez architekta Roberta Fellowesa Chisholma. Przez lata, nie mając pojęcia o tych sakralnych konotacjach, zachwycałam się orientalnym sznytem tej budowli, czując w duszy, że to miejsce więcej ma wspólnego z sacrum niż z profanum.
Orkiestrowa mekka
Fanom muzyki należy się krzepiąca informacja, że może się ich tu zmieścić 950-ciu podczas jednego koncertu. A tym, którzy żywią szczególny sentyment do muzyki orkiestrowej – że rezydującym zespołem muzycznym w Cadogan Hall jest Royal Philharmonic Orchestra (RPO), pierwsza londyńska orkiestra, która ma stałą siedzibę. Od 2005 roku Cadogan Hall służy również jako miejsce koncertów muzyki kameralnej w ramach The Proms podczas poniedziałkowych lunchów i sobotnich poranków Proms (to letni ośmiotygodniowy sezon codziennych koncertów klasycznej muzyki orkiestrowej, uznawany za największy i najbardziej demokratyczny festiwal muzyczny na świecie). Jest to również jedna z dwóch głównych londyńskich lokalizacji Orpheus Sinfonia – orkiestry młodych muzyków, którzy mają szansę zdobywać w niej kolejne szlify tuż po ukończeniu konserwatorium.
Cadogan Hall po mojemu
Tyle oficjalnej prezentacji, a teraz pora na moje widzenie tego miejsca. Dlaczego spośród tylu innych sal koncertowych ta została moją ulubioną? Powodów jest jak zwykle kilka. Pierwszy to magia samego miejsca – minimalistyczna i dość kameralna sala koncertowa ze świetną akustyką, która podtrzymuje swój pierwotny świątynny charakter. Tu rzeczywiście ma się szansę, by muzykę kontemplować. A jest co, bo starannie komponowany repertuar Cadogan Hall (drugi powód mojego uwielbienia) to muzyczna uczta dla każdego melomana. Ja, najczęściej trafiam tu na występy jazzowych tuzów. A tym, który szczególnie utwił mi w pamięci był ostatni (jak się wkrótce okazało) koncert mistrza Stańki z jego nowojorskim kwartetem, w listopadzie 2017 roku. Bywam tu także regularnie w ramach London Jazz Festival, które słynie z fantastycznych propozycji i prezentacji najjaśnieszych gwiazd światowego formatu – i to jest trzeci z powodów za Cadogan.
Kolejna listopadowa edycja tego festiwalu przyniosła ze sobą dwa świetnie koncerty: pierwszy z nich – Tord Gustavsen Trio miał miejsce w piątek 11 listopada i oczywiście nie mogłam odmówić sobie tej muzyczno-jazzowej fiesty. Podobnie jak kilka dni póżniej, w środę 16 listopada, kiedy to w Southbank Centre (skądinąd równie ważnym muzycznym punkcie na mapie Londynu, do którego pewnie jeszcze razem trafimy), w ramach tego samego London Jazz Festival czekała na londyńczyków porcja jazzowych improwizacji w najlepszym wydaniu – koncert zatytułowany „Tomasz Stanko Story: BBC Orchestra i Marcin Wasilewski Trio”. Zatem na pewno warto mieć na oku repertuar Cadogan Hall, patrz tutaj, bo słynie on z wysmakowanych propozycji na znakomitym poziomie…
Zanim do Cadogan...
A skoro o uczcie mowa to w ramach ceremoniału odwiedzania Cadogan Hall zawsze zjawiam się tu odrobinę wcześniej, żeby delektować się pięknem okolicy (pięknej, bo odpowiednio drogiej). Zasiadam więc w moim ulubionym The Botanist (lokalu usytuowanym na roku Sloane Square z widokiem na Cadogan Hall), na małe co nieco np. lampkę aperitifu lub jeden z botanicznych autorskich koktajli z których słynie to miejsce. Ten o nazwie Botanist smakuje jak ambrozja i botaniczny jest nie tylko z nazwy, ale także z wyglądu, bo zewnętrzna ścianka wysokiego kieliszka ozdobiona jest floralnym motywem – pionowym szlaczkiem z prawdziwych roślin, (tutaj).
The Botanist to restauracja z europejskim menu, którego właściciele – bracia Ed i Tom Martinowie zadbali o jej wystrój i smaki w każdym detalu. A ich „attention to details”, to także pewien rodzaj czułości skierowanej w stronę najbliższych, czym dodatkowo mnie ujęli. Otóż w ramach otwierania swoich kilkunastu eleganckich restauracji, barów i pubów w najbardziej prestiżowych lokalizacjach Londynu, jeden z nich otworzyli w swojej rodzinnej miejscowości – tak, żeby rodzice mogli mieć możliwość chadzania do pubu, którego wcześniej tam nie było. Jak widać Brytyjczycy także mają fantazję.
A wracając jeszcze na chwilę na Sloane Square to muszę koniecznie dodać, że jest on naszpikowany modnymi, „fancy” lokalami, restauracjami i barami, w których każdy (kto ma przy sobie odrobinę gotówki, rzecz jasna) znajdzie coś dla siebie. A jeśli fundusze pozwalają wyłącznie na bilet do Cadogan – to gwarantuję, że wizyta w nim jest najlepszą, bo duchową ucztą, która starczy za wszystkie inne.