Tym razem tylko zaglądam (na szybko), żeby opowiedzieć Wam krótko o pewnym osobliwym zjawisku rozrastającym się z dnia na dzień (a właściwie z nocy na noc) w samym centrum Londynu. Wśród całej rzeszy świetlnych instalacji zimowych i okołoświątecznych ta jedna wyraźnie odstaje od reszty. Przede wszystkim dlatego, że ma oswajać nie nadchodzące narodziny dzieciątka, ale wręcz przeciwnie – odejście najbliższych, niezależnie od tego w jakim byli wieku.
Można powiedzieć, że to takie „Pamiętajcie o ogrodach” w wersji angielskiej, czyli bez Kofty i Grechuty, ale za to z wyśpiewywaną przez nich „kroplą pamięci” w formie rosy na różanych płatkach albo samych kwiatów. To właśnie one – białe róże mają być w tej koncepcji symboliczną pamiątką po tych co odeszli. Są małym kwiatowym hołdem, który każdy może złożyć na dwa sposoby. Po pierwsze, jeśli stacjonuje w Londynie, może przyjść na Grosvenor Square w jeden z zimowych wieczorów, kiedy to Ever After Garden jest otwarty dla publiczności (tutaj).
Gdy już się tam zjawi i nasyci oczy widokiem świetlnego kobierca białych róż, powinien stanąć w kolejce do kas i wpłacić donacje (minimum £10), by otrzymać specjalną papierową tabliczkę, na której wypisze odpowiednią sentencję adresowaną do bliskiej mu osoby, która zmarła na raka. Jeśli jednak ktoś przebywający z dala od stolicy Zjednoczonego Królestwa chciałby mieć „swoją” białą różę rozświetlającą mroki ciemności w ogrodzie wiecznej pamięci może zadziałać zdalnie. Wystarczy, że wpłaci odpowiedni datek i prześle dedykację, która w formie małej tabliczki będzie wetknięta przez usłużnych wolontariuszy w ziemię przed jedną z tysięcy róż.
Ta druga opcja, choć z pozoru wydaje się wygodniejsza, ma jednak pewną wadę. Otóż organizatorzy akcji różanej pamięci nie są w stanie poinformować, w którym dokładnie miejscu ogrodu będzie znajdować się zamówiona róża z dedykacją. Dla osób, które w niedalekiej przyszłości (ogród funkcjonuje tylko od 16 listopada do 19 grudnia) chciałyby odwiedzać „swoją” różę to może być nie lada ambaras.
Białych róż przybywa każdego wieczoru. Na razie jest ich ok. 25 000, ale sądząc po rozmiarach skweru, miejsca starczy na drugie tyle podświetlanych kwiatów z dedykacją. Pomysłodawcą akcji organizowanej od 2019 roku jest The Royal Marsden Cancer Charity i trzeba przyznać, że dla wielu osób, którym przyszło radzić sobie z traumą po odejściu bliskiej osoby zmarłej na raka, może to być kreatywna i romantyczna forma zagospodarowania żalu. Ale nawet jeśli nie ma się potrzeby, by w ten sposób upamiętniać swoich bliskich, to zawsze warto, podczas wieczornego spaceru po Mayfair, zajrzeć na Grosvenor Square, bo jeśli gdzieś pooddychać „świeżością rzewną (…) to właśnie tu” (że tak to sobie zakończę, dowolnie lepiąc z fragmentów ogrodowego hymnu Grechuty i Kofty, którego, prawdę mówiąc, nigdy nie lubiłam).
Jeśli ten post albo mój blog spodobał Ci się na tyle, żeby postawić mi symboliczną angielską herbatkę albo kieliszek prosecco, (które piję jak herbatkę), to wystarczy, że klikniesz przycisk poniżej.
Dziękuję i obiecuję, że wzniosę toast za Twoje zdrowie (także herbatką, jak będzie trzeba)!